sobota, 3 września 2011

Domowe frykasy

Tego lata po raz pierwszy zrobiłam (i mam zamiar robić nadal) domowe przetwory. Zaczęłam od ogórków małosolnych. Piękny brzuchaty dzbanek bolesławiecki idealnie się do nich nadaje. Odkąd w sklepie pojawiły się ogórki gruntowe, na parapecie w kuchni regularnie kiszą się kolejne partie.
Potem przyszedł szał na morele. Najpierw nieśmiało dodawane do ciast, pysznie kwaskowate. Wreszcie wyszperałam przepis na konfiturę. Po nocach wypełniałam słoiki morelami o cudownie pomarańczowym kolorze. Część słoików już rozdałam w prezencie, część sama wyjadłam, reszta, mam nadzieję, przetrwa do zimy:)
A wczoraj suszyłam pomidory. Skorzystałam z przepisu Tomka Lacha. W domu pachniało pomidorowo od suszących się w piekarniku czerwonych warzyw. Co jakiś czas zaglądałam do nich, powoli się marszczyły, zwijały, kurczyły. Po około dwóch godzinach były gotowe, by zalać je gorącą oliwą ze świeżymi ziołami. Na razie na próbę zrobiłam dwa słoiki, jutro sprawdzę jak się udały, przyrządzając makaron z suszonymi pomidorami. Mmmm...


Spodobało mi się robienie przetworów. Najpierw wyszukuję na targu odpowiednie warzywa, owoce, oglądam je, wącham, wypytuję sprzedawcę, czy będą odpowiednie. Potem, w domu, wykładam je na stół, jeszcze raz zachwycam nimi oczy. Myję, przygotowuję. Gdy się gotują, czy suszą, przygotowuję słoiki. Po ich wyparzeniu wycieram dokładnie ściereczką, ustawiam na stole w równych rzędach, dobieram zakrętki. Nie mogę się doczekać, aż zacznę je wypełniać. Po zakręceniu słoików, już z zawartością, nie mogę się na nie napatrzeć, zwlekam ze schowaniem ich do szafki. I jestem z siebie dumna:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz