środa, 7 września 2011

Banalna historia o miłości

Zawsze ma na sobie krótkie spodenki, odkrywające połowę uda. Koszulka przywiera od potu do pleców. Na stopach halówki. Zawsze ubrany tak samo, o stałej porze, w konkretnym miejscu. Z piłką. Podbija ją kolanem, stopą.
Widuję go co dzień, w przejściu między blokami. Z nudów zastanawiam się, dlaczego trenuje akurat w tym miejscu. I wymyślam ją. Ona wychodzi na balkon, zapalić papierosa. Opiera się łokciami o barierkę i pali. Wtedy on ma trzy minuty, żeby na nią popatrzeć. Najpiękniejsze trzy minuty jego dnia. Tak, zakochany piłkarz.
Aż w końcu, pewnego wietrznego dnia, ona przechodzi obok niego. Jemu serce zaczyna szybciej bić, z większą gracją poczyna podbijać piłkę. Ona kojarzy go, nieraz widziała go, stojąc na balkonie i paląc papierosa. 
Zatem przechodzi obok niego. Trzyma w ręku gazetę przed momentem kupioną w osiedlowym kiosku. Paskudny wiatr wyrywa kartki z jej rąk, niesie je w jego kierunku. On odruchowo chce je złapać, noga niezgrabnie trafia w piłkę. Piłka uderza ją w głowę, ona upada, uderzając się o ścianę bloku. Pech sprawia, choć to nie pech, raczej przeznaczenie, że rozcina sobie łuk brwiowy, zaczyna intensywnie krwawić. I dalej wypadki toczą się bardzo szybko. On biegnie po samochód, ona opiera się o niego, gdy pomaga jej wsiąść do auta. Szybka jazda na pogotowie, długie oczekiwanie w poczekalni. Ale im nie dłuży się czekanie – on trzyma ją za rękę, oddałby wszystko, żeby ta chwila trwała wiecznie, a w niej też powoli rodzi się podobne pragnienie. 
W tym czasie ja mijam przejście między blokami, widzę krew na krawężniku, wiatr okręca strzępy gazety wokół moich nóg, a porzuconą piłką bawią się dzieciaki.
Tak. Od tamtego pochmurnego dnia widuję ich razem. On nadal w spodenkach, przepoconej koszulce podbija niezmordowanie piłkę, a ona siedzi obok na krawężniku, pali papierosa i lekko uśmiecha się patrząc na jego skupioną twarz. Patrzy zakochana.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz